Noblistka Olga Tokarczuk promuje naszą okolicę w Szwecji. Czy wiecie, co tam mówi? Możecie się zdziwić…
Szwedzki portal vi.se opublikował rozmowę z Olgą Tokarczuk. Okazją jest najnowsza powieść noblistki, „Empuzjon”, której akcja toczy się przeszło 100 lat temu w dzisiejszym Sokołowsku. Sam wywiad to też pretekst, by pisarka opowiedziała o jeszcze bliższych nam stronach.
– Zawsze uważałem za dar losu, że to miejsce stało się moim domem. To obszar, w którym wszystko wymaga ponownego opowiedzenia – mówi Olga Tokarczuk. I co sama opowiada czytelnikom portalu, którego mottem jest hasło „Historie warte przekazania”? – Ważne, by zrozumieć wyjątkową historię tego miejsca.
Jej rozmówca, Stefan Ingvarsson, podkreśla, że większość czasu autorka spędza w wiejskim domu pod Nową Rudą. Tutaj też 8 lat temu założyła słynny festiwal literacki. – Zawsze ciągnęło mnie do wszelkiego rodzaju pogranicza, wszystkiego „pomiędzy” – tłumaczy mu Olga Tokarczuk.
– To wymarzone miejsce na festiwale literackie, zwłaszcza, że wszystko tutaj mogłoby potencjalnie przyciągnąć turystów, gdyby tylko o tym wiedzieli – mówi Olga Tokarczuk i dodaje choćby, że nigdzie w Polsce zamki i dwory nie są tak blisko siebie. Czy potrafimy o tym mówić innym?
– To środowisko, które budzi przemyślenia i ciekawość. Mamy tu dobry wgląd w to, czym jest i zawsze była Europa Środkowa – miejscem spotkań. To obszar wzajemnego oddziaływania i przenikania się kultur – tłumaczy noblistka. I daje nam, choć po szwedzku, kolejną lekcję.
– My, którzy dziś żyjemy tu, na Dolnym Śląsku, w trzecim, a może nawet czwartym pokoleniu od wojny, wiemy, że ci, którzy żyli tu przed naszymi krewnymi, to także swego rodzaju praojcowie i pramatki, czy nam się to podoba, czy nie. Jakie to ma znaczenie, że mówili innym językiem?
Olga Tokarczuk wyjaśnia też szacunek dla owych „praojców” i „pramatek”: – Zbudowali wiele domów, które dziś widzimy, podwaliny wielu dróg, uprawiali ziemię. Chodzi o wspólnotę, którą tworzy to miejsce i która nie przejmuje się granicami narodowymi i tożsamością narodową.
Szwedzki dziennikarz zwraca uwagę, że dziś tu przybywają uchodźcy z Ukrainy. I pyta: „Czy to nie ironia losu, że Polacy i Ukraińcy, którzy kiedyś żyli obok siebie na zachodniej Ukrainie, a następnie zostali rozdzieleni przez masowe wysiedlenia i czystki etniczne, teraz znów są sąsiadami?”.
A może taki już jest nasz los? Taka jest po prostu NASZA Europa Środkowa. Powtórzmy za Olgą Tokarczuk: to miejsce spotkań i przenikania się kultur. Co Państwo o tym sądzą? [kot]
Zdjęcia: Felix Strosetzki za vi.se
Przeczytaj komentarze (46)
Komentarze (42)