Łagiewniki: wiersz Teresy Bańkowskiej-Jendras
Rozterki Terki,
czyli jak przedwojenne dziecię zachciało buszować po Internecie.
Pędzi świat jak szalony,
Co chwilę coś się zmienia
Chciała choć trochę nadążyć i Pani Renia.
Zawsze wierna tradycji,
Zero nowoczesności
Jej dom to piec, kot, czajnik
Dom zawsze otwarty
Nawet dla przygodnych gości.
Ni samochodu,
Ni mikrofali,
Zamiast telefonu,
komórka, ale z królikiem
I życie płynęło spokojnie
Dopóki UNIA nie wymyśliła
Przedsięwzięcie dzikie:
„Internet w każdym domu!”
I to za darmochę!
Przyjęła to obojętnie,
Zdziwiła się trochę
Ale z nieufnością i niedowierzaniem
Z ciekawości poszła
Na organizacyjne zebranie.
No i zaczęło się!
Publiczność sympatyczna,
Organizatorzy mili
Do udziału w kursie
Szybko zachęcili.
Renia, raczej zdolna,
Życiowo zaradna
Siadła przed pulpitem
I z miejsca pobladła.
Na około, wszyscy śmiało korzystają z klików
A ta, siedzi wystraszona,
„Ani be, ani me, ani kukuryku!”
Na szczęście Instruktor
okazał się świetny:
Cierpliwy, do pomocy gotowy
Wprost cudo! –
Wiadomo – z Częstochowy!
Obok: pomocne dziewuszki
Ala i Ewelinka śmieszka,
Zaczęły informować,
Gdzie i co na klawiaturze mieszka.
Do czego „alt”, „Shift”,
Co „back space”,
Co „spazia”
I na tym się skończyła moja edukacja.
Wszyscy wyczyniają
jakieś „gugle Google”
Ja, nie mogę nadążyć
Nie rozumiem wogóle?
Chcę nadążyć z pisaniem
„Myszka” mnie nie słucha
Wysilam się jak mogę,
Lecz we łbie posucha!!!
Nareszcie coś ruszyło!
Pieski na ekranie.
Kliknęłam raz jeszcze:
Ptaków odlatywanie.
No nie źle!
Powiem nawet super sprawa
Ta klikająca zabawa.
A wkoło i jeżdżą po mapie,
Otwierają konta.
Znów się zagubiłam!
Zaraz się rozbeczę
Albo pójdę do kąta.
Daremnie Norberto
Z litością się pochyla,
Tłumaczy „baranicy”,
Wszystkim śpiewem słowika czas umila,
Ja, marzę o przerwie
Wydłuża się każda chwila!
Nareszcie: do domu!
Niech żyje wolność i swoboda!
A gdzie tam! – myśli straszne,
Nic ująć, nic dodać!
Oceniam siebie:
Chyba najsłabsza w grupie!
A tu: obiad zmarnowałam:
Za dużo soli w zupie!
W nocy, zamiast snu – koszmary!
Goni mnie „Wardęga”
Przebrany za pająka!!!
Dość kursu!!!
Przyjdzie ranek:
Śniadanko, „Biedronka”.
Tam przynajmniej tylko kasa się liczy
A na kursie tylko niewiadome ćwiczyć!
Ale, tęskno za wiarą,
Nadzieją, że się jeszcze nauczę
Znajdę „ABBĘ”,
Majewską, Maleńczuka
Jednak na kurs powrócę!
Organizatorom wyślę
Z podziękowaniem sms-a
Nie kumata w nauce
Ale wdzięczna kursantka Teresa.
Środa – ostatni dzień zajęć
Nie ma Norberta!
Jest Piotr, równie sympatyczny
Ze wspaniałą fryzurą!
Zazdrosna wygładzam
Na głowie moje nędzne pióro!
A Pan Piotr dwoi się i troi
Jak może pomaga
Ja udaję że działam,
Lecz to przecież blaga!
Być może w domu się nauczę.
Mąż biegle gania po Internecie
Lecz tym czasem darujcie!
Dziękuję, przepraszam, znikam!
Nie nadaję się tutaj.
Przedwojenne dziecię.
P.S.
A teraz poważnie kochani!
Ośmielam się użyć światłej rady.
Pamiętajmy, że Internet
(jak każdy) ma zalety i wady.
Niech podejście do niego
Ma sposób wyważony
Omijajcie złe,
Pomnażajcie jego dobre strony.
Teresa Bańkowska-Jendras
Łagiewniki - październik 2015
Przeczytaj komentarze (3)
Komentarze (3)
Tak widzę Panią Teresę. Znajoma z Wrocławia.